Kleszcze – fakty i mity
P F2024-06-28T12:06:23+02:00Kleszcze – od kilku lat budzą w nas silne emocje związane z lękiem o zdrowie własne i bliskich. Boimy się zwłaszcza chorób odkleszczowych, z którymi liczyć się musimy po ukłuciu przez tego niewielkiego pajęczaka… A, że zbliżają się wakacje, czas, gdy ruszamy z domu zwiedzać świat w bezpośrednim kontakcie z naturą, obawy nasze sięgają zenitu i na dręczące nas „odkleszczowe” pytania szukamy odpowiedzi. Najczęściej w Internecie, gdzie zmierzyć się musimy z wieloma sprzecznościami… Spróbujmy więc oddzielić prawdę od fake newsów.
Pierwsze nieporozumienie: sezonowość inwazji kleszczy
Wiązanie żerowania kleszczy z okresem wiosenno-letnim to fake news – ostatnie badania wykazują, że chociaż szczyt aktywności kleszczy przypada na okresy: od maja do czerwca i od września do października, to coraz częściej z powodu dodatnich temperatur wpływających na ich cykl życiowy sezon ten trwa nawet do grudnia, a zaczyna już w styczniu. Potwierdza to fakt, że przypadki zachorowania na boreliozę, kleszczowe zapalenie mózgu (KZM) i inne choroby odkleszczowe odnotowywane są dziś nawet do połowy grudnia.
Teraz rozprawmy się z: kleszczami spadającymi z drzew
Prawdą jest, że kleszcze możemy spotkać wszędzie. Wystarczy spacer leśną ścieżką, po parku czy wokół bloku… nawet w przydomowym ogródku możemy się z nimi zetknąć. Kleszcze jednak gustują w miejscach, z których łatwo przedostają się na swoją ofiarę, a więc lubią wysokie trawy, paprocie i krzewy. Dlatego nie obawiajmy się ataku z większej niż 120–150 cm wysokości – kleszcze nie wdrapują się na wysokie drzewa i nie czyhają tam, by na nas zeskoczyć. Oczywiście, wybierając się na spacer, zadbajmy o odpowiedni ubiór: nakrycie głowy, koszula z długimi rękawami, spodnie z długimi nogawkami, wysokie buty, by w razie otarcia się o liście nie paść ich ofiarą.
A jeśli już mowa o odzieży, to…
…między bajki włóżmy przekonanie, że odzież w jasnym kolorze uchroni nas przed kleszczami. A kolor czerwony na pewno je przyciągnie. Dlaczego? Bo kleszcze są ślepe! Wyczuwają zapachy, czują drgania, ciepło naszego ciała, ale kolorów już nie rozróżniają. Kolor ubrań ma znaczenie dla nas: nieproszonego gościa szybciej dostrzeżemy na jasnym niż na czarnym ubraniu i mamy szansę pozbyć się go, zanim wbije się w naszą skórę. To szczególnie ważne, ponieważ w ślinie pasożyta bytować może wirus kleszczowego zapalenia mózgu, a wówczas nawet niewielka jej ilość w naszej skórze w krótkim czasie grozi przedostaniem się wirusa do naszego organizmu.
Mówią, że przyciągają je nasze „komórki”
To, że w ten sposób kleszcze reagują na fale emitowane przez nasze telefony komórkowe, to nieprawda. Mimo opublikowanych wyników badań przeprowadzonych przez polskich i słowackich naukowców, eksperci kwestionują stwierdzenie, że pozostawienie komórki w domu uchroni nas przed tymi pajęczakami.
I kolejny fake news: „łeb urwać hydrze”
O nie, kleszcza nie wykręcamy, a miejsca, w które się wkuł, nie smarujemy masłem ani żadnym innym tłuszczem, nie traktujemy benzyną, lakierem czy zmywaczem do paznokci. Nie podpalamy go zapalniczką, nie wydłubujemy rozgrzaną igłą czy agrafką… Tak nie usuniemy kleszcza, a jedynie pogorszymy sprawę: zatkamy tchawki kleszcza, odetniemy mu dopływ powietrza, co u pasożyta wywoła wymioty i do naszego organizmu przedostaną się przeróżne patogeny. Kleszcza trzeba usunąć jak najszybciej i profesjonalnie – pęsetą z zakrzywionym końcem (skośną), kleszczkartą, lassem lub pompką ssącą chwycić go zdecydowanym ruchem jak najbliżej skóry i wyciągnąć pionowo do góry. Miejsce wkłucia należy potem zdezynfekować.
Usuniętego kleszcze wyrzucić do toalety?
Nie! W wodzie może przetrwać jeszcze dosyć długo. Co więcej, nie miażdżymy go butem czy palcem. To zupełnie nieskuteczne metody. Kleszcza najlepiej unieszkodliwić czymś twardym, na przykład dnem szklanki: wkładamy go w złożoną kartkę papieru i zgniatamy, unikając kontaktu z jego płynami ustrojowymi, czytaj: z przenoszonymi przez niego drobnoustrojami. Kleszcza możemy też umieścić w 40-proc. alkoholu.
A może trzeba go oddać do badania?
W tym przypadku są podzielone. Może zdarzyć się, że laboratorium wykryje obecność krętków Borrelia w ciele kleszcza, co nie oznacza, że pasożyt zdążył je nam przekazać – wtedy niepotrzebnie narażamy się na antybiotykoterapię. Może również zdarzyć się, że wynik będzie fałszywie ujemny, a my będziemy nieświadomie żyć z chorobą. Najważniejsza jest zatem samoobserwacja: jeśli na naszym ciele zauważymy rumień wędrujący i/lub pojawią się objawy przypominające grypę lub przeziębienie, konieczna jest wizyta u lekarza, który zleci odpowiednie testy diagnostyczne. Najczęściej stosowana jest metoda dwustopniowa, zgodna z rekomendacjami Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, a więc wykonanie testu ELISA, a potem Western Blot.
Czy każdy kleszcz, gdy ukłuje, zostawi chorobotwórczy „znak”?
Pytanie zasadnicze, bo obawiamy się boreliozy, kleszczowego zapalenia mózgu, ale też babeszjozy, szerzącej się głównie wśród zwierząt, riketsjozy czy innych chorób przenoszonych przez kleszcze. Na szczęście badania wykazują, że nie wszystkie kleszcze zakażają. Według szacunków boreliozę może przenosić mniej więcej połowa kleszczy – najwięcej jest ich w Polsce północno-wschodniej, w innych regionach kraju liczba ta może spadać do 10 proc. Warto jednak mieć na uwadze to, że jeden kleszcz może być źródłem kilku patogenów.
Borelioza jest najgroźniejsza!
To, że właśnie borelioza kojarzy nam się z kleszczami, nie oznacza jeszcze, że spośród wszystkich chorób odkleszczowych jest najgroźniejsza. Porównajmy ją choćby z kleszczowym zapaleniem mózgu.
Wywołujące boreliozę krętki bytują w układzie pokarmowym kleszcza. Im dłużej zarażony kleszcz pozostaje wczepiony w naszą skórę, tym prawdopodobieństwo zakażenia jest większe. Uważa się, że jeśli takiego kleszcza usuniemy w ciągu 24–36 godzin – ryzyko, że je nam przekaże, jest niskie. Natomiast wirus kleszczowego zapalenia mózgu bytuje w ślinie kleszcza i bardzo szybko od momentu ukłucia jest ukutemu przekazywany. Dalej KZM może zaatakować nasz układ nerwowy, co prowadzić może nawet do porażenia kończyn czy mięśni oddechowych, a także wywołać zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, mózgu oraz rdzenia kręgowego, co skończyć się może nawet śmiercią.
W leczeniu boreliozy stosuje się antybiotyki, a leczenie kleszczowego zapalenia mózgu jest głównie objawowe, ponieważ skutecznego leku nie ma.
Nad szczepionką przeciw boreliozie trwają dopiero intensywne badania – przeciw KZM można się już skutecznie zaszczepić.